środa, 30 września 2009

Pierwsze moroszki-post3


...Wieczór, około 23.Jasno jak w dzień.Siedzę na dworze.Jest przyjemnie cicho i spokojnie.
Dzisiaj pierwszy raz w lesie.Nie wiadomo gdzie szukać tej moroszki.No tak wiemy,
rośnie na mokrym podłożu,koło jezior, na bagnach.Ale w którą stronę wyruszyć.
Przydałaby się mapa okolicy...znależliśmy w końcu małe jeziorko,wokół niego
mokradła.Od razu przmokły mi buty.Trzeba wiedzieć,że idąc do lasu(w Szwecji)
trzeba mieć dobre buty.To podstawa- następnym razem będę wiedział.Idąc na moroszkę konieczne sa po prostu kalosze.
Nasz pierwszy zbiór był mizerny - około 1kg(na twarz).I tak nie przyjęli nam do skupu.Zbyt niedojrzałe.No cóż człowiek uczy się na błędach,albo na doświadczeniach innych.Niestety - wsród nas sami nowicjusze.Trochę mamy skwaszone miny.Jutro pobudka o 6 i w drogę.Mam nadzieję,że będzie lepiej.Strach pomyśleć ,jeśli będzie inaczej.

sobota, 17 stycznia 2009

Interregion- post 1

Wszystko co mówiono i pisano o firmie Interergion to prawda(jedyne co,to zapłacili za kamping,oczywiście moimi pieniędzmi).Firma ,która miala nam "jakoś" pomóc w tym
pierwszym ,dziewiczym wyjeżdzie nagle jakby przestala istnieć>Jesteśmy zdani tylko na siebie.Siedzę teraz na dworze.Sam kamping to duzy i ładny teren z jeziorkiem w centrum.Godzina 23.Jasno jek w dzień.jakąś godzine temu przyjechała ekipa ze Ślaska.
Pięciu prawdziwych Slązoków.Od razu ,w tym cichym i spokojnym miejscu zrbił się hałas i zamieszanie.spieszą się ze stawianiem namotu przed...zmrokiem.Mowię im,
że mają jeszcze naprawdę dużo czasu.I tak nie uwierzyli.


czwartek, 8 stycznia 2009

środa, 7 stycznia 2009

Podróż- post 2

To co? Najwyższa pora spisać to co,do tej pory napisałem w swoich dziennikach z podróży po
jednym z piekniejszych zakątków na tej ziemi - Skandynawii.Na początek dziennik z pierwszej
wyprawy na półwysep Skandynawski-do Szwecjii.Pojechałem tam w celach zarobkowych-
na jagody jak to sie popularnie mówi.Na zbiór runa leśnego.Czyli najpierw moroszki(takiej
ichniej maliny0 potem czarnej jagody a na koniec borówki.
Właściwie to spiszę to co pisałem na bieżąco, dzień po dniu.No...prawie dzień po dniu.Ewentualnie
czasami wtrącę się z jakąś dzisiejszą refleksją.

30 lipiec,godz 23

Kamping Gielas w miejscowości Arvidsjuar.Droga była długa i wyczerpująca.
Najpierw dojechałem pociągiem do Wrocławia,a stamtąd,po poznaniu i spakowaniu wszystkich członków wyprawy ,wyruszyliśmy samochodem marki polonez na długą wyprawę
... pierwszy zgrzyt nastapił gdzieś w połowie drogi do Gdańska.Okazało się,
że z trzech potencjalnych kierowców tylko Ewa ma ..prawo jazdy.To znaczy
Robert także miał ale,absolutnie nie miał ochoty prowadzić.A przed nami
około 2500 km!
No a Ewa okazała się..kiepskim kierowcą.Jeszcze długo ,po powrocie bałem
się jeżdzić samochodem.Pod koniec drogi,właściwie juz w Laponii musiałem
ją pilnować,żeby nie zasneła za kierownicą.Potem żałowałem,że ja nie usiadłem za kierownicą(bez prawa jazdy)- w czasie naszego pobytu nie spotkaliśmy w Szwecji ani jednego policjanta!Póżniej już i ja jeżdziłem do pracy
czy do miasta.Szkoda było naszej męczarnii..
Nad ranem ,przy przepieknej pogodzie,już baardzo zmęczeni,ale zauroczeni
przepieknymi lasami, po raz pierszy zobaczyliśmy renifera.Słońce wstawało na horyzoncie z oślepiajacym blaskiem.No i prawie wjechaliśmy w tego rena.
Stanął na środku drogi i jak gdyby nigdy nic przygladał nam się.